poniedziałek, 21 stycznia 2013

I found my love.

I found my love. 

Po długiej przerwie w pisaniu, najciężej jest zacząć. Później, kolejne zdania piszą się niemal same. Od czego zatem powinnam zacząć dzisiaj? 
Zdaję sobie sprawę z tego, że mój blog nie cieszy się wielką popularnością, jednak pragnę powiadomić, że dla tej niewielkiej liczy osób wciąg go odwiedzających - pozostanę tutaj dalej. Kto wie, może kiedyś coś z tego wyjdzie? Chociaż muszę przyznać, że mam nadzieję spełnienia się w innych dziedzinach. O tym za chwilę. Kiedyś z pewnością będę z uśmiechem i łzami wzruszenia czytać te bohomazy. Właściwie teraz wiem, że zdarzenia, które skłoniły mnie do założenia Poczekalni Dusz, znacznie wpłynęły na moje życie. Ale o tym także - za moment. 
Drogi Mój Czytelniku, kimkolwiek jesteś, radzę zrobić kubek gorącej herbaty lub kakao, co z pewnością przyda się zwłaszcza w tak trudnym dla nas, mroźnym i śnieżnym, zimowym czasie. 
Dzisiaj będziemy mówić o miłości. Chociaż każdy z Was wie, że ja, Maggie, nie mam z nią wiele wspólnego, to chciałabym powiedzieć coś w tej kwestii. Ale w jaki sposób - zaraz sami się przekonacie. 
Może jednak dzisiaj zacznijmy od tego, co przyniosły mi wydarzenia z pewnej listopadowej nocy, która niekoniecznie skończyła się tak, jak wszyscy tego oczekiwali. Zacznę od tego, że miała widoczny wpływ w moim życiu. Wyjaśniły się niewyjaśnione nieporozumienia, żale i rozgoryczenia zostały ujawnione i przyszedł czas, aby coś z tym zrobić. Minęło sporo czasu, i w między czasie - naprawdę wzięłam sobie każde jedno, mądre i szczere słowo do serca. Chociaż nie zawsze było to widać - niestety. Zaczynam zauważać korzystne zmiany w sferach, w których obiecałam poprawę. Mam nadzieję, że nie jest to tylko moja subiektywna opinia. Przy najbliższej okazji - zasięgnę porady kogoś obiektywnego. 
Nowy Rok, to nie tylko kolejna kartka w kalendarzu, to także lista kolejnych postanowień, spraw do załatwienia, wyzwań z którymi przychodzi nam się zmierzyć. Nowy Rok to także szansa nowej, czystej karty w naszym życiu. Tak też właśnie robię. 
Ostatnio mam w sobie tyle optymizmu, ile pesymizmu miałam przez resztę życia. Mimo tego, że dzieje się źle, nie zawsze wszystko przychodzi dobrze, bywają wiadomości, które spędzają z oczu sen, ale w rezultacie - wszystko kończy się dobrze. Ponoć wiara i optymizm to połowa sukcesu. Czy to prawda? A może jedynie kolejna sugestia?
Na pewno wielu z Was, zastanawia tytuł. "Znalazłam swoją miłość"? Tak, mam w końcu coś, co sprawia, że czuję się naprawdę szczęśliwa i mam ochotę oddać się temu całkowicie. Oczywiście włączając w to szkołę. Jest to fotografia. Ostatnio odkryłam w sobie, że każde naciśnięcie spustu migawki jest czymś niesamowitym, że w tej chwili się uspokajam, czuję że mogę wszystko. Mam zamiar udoskonalić swoją umiejętność fotografowania i są ludzie, którzy w tym mi z pewnością pomogą (mówię o moich niesamowitych modelach). Ogólnie rzecz ujmując, doszłam do wniosku, że warto spróbować swoich sił w konkursie Foto - Festiwal. Chociaż wiem, że ja, zwyczajna amatorka, w dodatku początkująca, nie ma szans z biorącymi w nim udział profesjonalistami albo przynajmniej amatorami na stopniu zaawansowanym, to na pewno nie zrezygnuję. W końcu mam coś swojego, swoją małą - wielką miłość, która mnie uszczęśliwia i, co powiem bardzo nieskromnie, wychodzi mi całkiem nieźle. Wiem, że do perfekcji mi jeszcze daleko, ale uważam, że moje zdjęcia są naprawdę dobre, nie są ani prześwietlone, ani nie widać na nich szumów, czasem są lekko poruszone - ale to wina tego, że nie dorobiłam się jeszcze statywu. Ale  - już niebawem. Kto wie, może kiedyś Maggie Em. zasłynie w świecie fotografii? Nigdy nic nie wiadomo. Chociaż, każdy wie, że zawodowo - mam zamiar spełnić się na innym polu. 
Jak wspomniałam na początku, wpis miał po części dotyczyć miłości, a to z tego względu, że przez wielu poetów i pisarzy, to właśnie zima jest miesiącem najbardziej jej sprzyjającym i - według pewnego poety, którego nazwiska nie pamiętam - to właśnie ona "opływa romantyzmem". Macie coś do powiedzenia w tym temacie? Chętnie dowiem się co myślicie na ten temat. 
Owszem, trzeba Matce Naturze przyznać, że zima wygląda pięknie. Oczywiście ta biała, puchata i...niezbyt mroźna. Uważam, że widok ośnieżonych ulic, lasów, łąk jest dużo ciekawszy niż zachody czy wschody słońca nad horyzontem morza czy oceanu.
Także, zgadzając się z poetami, życzę Wam wszystkim dużo miłości  (takiej prawdziwej, nie jak moja hobbystyczna) w tych mroźnych i białych chwilach, niech to ona rozgrzewa Wasze serca, a nie kubek kakao jak mnie. Chociaż, przyznam się, że samotność nie jest niczym złym. Mam na wszystko czas, nie upływa zbyt duża liczba pieniędzy z mojego konta telefonicznego, z nikim się nie kłócę o byle co i ogólnie wiedzcie, że - jest dobrze. Dobra, bo zaraz się tak rozpiszę, że już w ogóle nikomu nie będzie chciało się czytać. 
Czas wziąć się do pracy. Nie tylko w sferze mentalnej, ale także edukacyjnej. Biorę się do nauki, żeby już niebawem studiować na wymarzonej uczelni. Trzymajcie kciuki, przede mną ciężka podróż z matematyką.