niedziela, 23 grudnia 2012

Teraz to wiem.


Teraz to wiem.

Czy koniec równa się początek?
Czyli jak pogodzić się z końcem, pozytywnie myśląc o nowym początku.

Chociaż linia jest figurą nieograniczoną, to jeśli oznaczymy na niej dwa punkty, w różnej od siebie odległości, a zaraz za drugim z nim kolejny, zobaczymy, że dzieli się ona na kilka mniejszych, w zależności od układania kolejnych na niej punktów, różnej długości odcinków. Każdy z nich ma zarówno swój początek, jak i koniec. Jeśli odnajdziemy pierwszy punkt, a następnie kolejny, który jest jego ograniczeniem, pomyślimy, że to jego koniec. Jednak wcale tak nie jest, bowiem zaraz za nim znajduje się dalszy ciąg linii, a i jeśli przebiegniemy dalej wzdłuż niego zauważymy, że są kolejny punkty; początki i końce kolejnych odcinków.
Czy tak samo wygląda nasze życie?
Jeśli jeden odcinek naszej drogi się kończy, nie można nam zatrzymywać się na tym ostatnim punkcie. Musimy iść dalej, dążąc do kolejnych punktów. Każdy z nich przynosi za sobą coś nowego, ciągnie za sobą linię, którą musimy iść dalej, niewiedzą dokąd ta nas zaprowadzi.  A może przyniesie coś naprawdę dobrego?
Koniec równa się początek. Nie można bać się końca. Gdyby nie on, nigdy nie odnaleźlibyśmy czegoś nowego.
Zamartwianie się, przejmowanie, zatrzymywanie w miejscu prowadzi do nikąd. Sprawia, że nasze życie staje się pozbawione blasku, a podróż jaką podejmujemy przychodząc na świat staje się monotonna. Czy tego chcemy?
Każdy z nas pragnie niesamowitych przygód. Wydarzeń, które na zawsze zapadną w naszej pamięci. Nie możemy sami siebie skazać na wieczną monotonnie. Nie możemy pozwolić, żeby nasze życie zatrzymało się w miejscu wraz z końcem punktu.
Teraz to wiem.

„Nie. Z tego miejsca, w którym jestem teraz widać dobrze drogę oraz to jak należy nią podążać. Najważniejsze to cały czas iść na przód; porzucić strach i żal, które utrudniają marsz i sprawiają, że nie cieszymy się podróżą, która zbyt szybko dobiegnie końca. Na tej drodze czeka nas wiele zakrętów. Będą szokujące niespodzianki, których nigdy byśmy nie oczekiwali, ale o to właśnie chodzi. Nie sądzicie?”
-         Mary Alice Young „Gotowe na wszystko”.

Chociaż zakręty bywają naprawdę niebezpieczne, czasem warto podjąć ryzyko.
Nie nie, nie myślcie sobie, ze oto w życiu Maggie wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Nic z tych rzeczy. Wydaje mi się, że panna Jones po prostu dorasta. A niektórzy z Was, bardzo jej w tym pomogli. Nie tylko w udzielaniu pouczających wykładów, także swym zachowaniem, które nie zawsze popiera.
Prawdą jest, że człowiek uczy się na własnych błędach, a nauka idzie jeszcze lepiej, kiedy możemy je zauważyć nie tylko u siebie.
Na podsumowanie roku jeszcze zbyt wcześnie. Pozostał do jego końca cały tydzień, jeszcze nie jedno może się zdarzyć, nie sądzicie?
Jednak bliższe są nam święta, a z tej okazji chciałabym życzyć Wam, moi Drodzy Czytelnicy, wszystkiego najlepszego. Najważniejsze, żebyście nigdy nie tracili siebie, pozostali sobą i zawsze mogli liczyć na pomoc przyjaciół kiedy zgubicie właściwą drogę. Pamiętajcie, aby bez względu na wszystko nigdy się nie poddawać. Walczcie o siebie, o swoich bliskich, sięgajcie po swoje marzenia. Nie traćcie uśmiechu i pogody ducha, ale też łez w chwilach gdy są one potrzebne. Każdemu kto podobnie jak ja, zgubił swoją ścieżkę, życzę wytrwałości, a przy tym wspaniałych przyjaciół, którzy mimo, że czasem ich zawodzimy – możemy wciąż liczyć na ich wsparcie. Jednak pamiętajcie, aby każdemu dać w te święta coś od siebie. Chodzi o to, żebyśmy potrafili okazywać innym wdzięczność, szacunek i miłość. Pokażmy tym, którzy są dla nas ważni, że naprawdę ich kochamy. Każdy w święta chciałby dostać miły prezent. Jeśli już go dostaniemy, okażmy życzliwość i wdzięczność temu, kto nam go sprawił, bez względu na to czy to prezent duchowy czy materialny. Każdy kto daje komuś świąteczny upominek, daje go w nadziei, że jego odbiorca będzie zadowolony. Chodzi o symbol i pamięć. Bądźmy wdzięczni, że ktoś o nas pamięta.
Wesołych świąt, Moi Kochani, jeszcze raz zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia!

Święta to czas, kiedy każdy z nas powinien zapomnieć o urazach, niemiłych doświadczeniach, a także to idealny czas na słowa takie jak „przepraszam” i „wybaczam”. To czas, kiedy możemy spędzić w miłej atmosferze, podzielić się swoimi radościami i smutkami z tymi, których kochamy.
Dzisiaj dotarło do mnie, że nigdy tego tak szczególnie nie doceniałam jak w tym roku. Mam obok siebie osoby, które mimo wszystko, mimo że jestem okropną córką, wstrętną siostrą i zawodzącą przyjaciółką – są ze mną. Bardzo się z tego cieszę. Doceniam tego wartość i zrobię wszystko, aby odpokutować swoje winy.
Dobry czas na poważne zmiany.
Zmieniło się także moje podejście do ludzi. Pragnę zacząć pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują. Uważam, ze gest jaki zrobiliśmy w szkole dla potrzebujących był naprawdę wspaniały i bardzo cieszę się, że wzięłam w tym udział.
A teraz wybaczcie, wracam do gotowania.
Mam nadzieję, że moja rodzina to przeżyje.

wtorek, 27 listopada 2012

Jesienny porządek.


Jesienny porządek.

Who would you like to happen, Maggie?

Na początku miałam w planach nieco inny temat na dzisiaj, jednak siedząc w wannie i rozmyślając przyszło mi na myśl coś zupełnie innego.
Moje przemyślenia, naprawdę nie mają nic wspólnego z filmami czy serialami jakie ostatnio przyszło mi oglądać. Oczywiście nie powiem, że problematyka i sposób ich rozwiązywania pokazywana na ekranach nie ma jakiegoś wpływu i nie dodaje inspiracji, ale to co dzisiaj powiem, jest moje.
Jesień to dobry czas na porządki. Liście jeszcze nie do końca opadły, nie ma jeszcze śniegu, ale już czuć w powietrzu mroźne powietrze nadchodzącej zimy. A wiadomo z czym wiąże się zima -  z końcem roku.
Koniec roku natomiast wiąże się z wiosną, nowym początkiem kiedy już nie ma czasu na przemyślenia, a trzeba jak najszybciej podjąć działania mające na celu poprawę tego, co w ubiegłym roku nie było zadawalające.
Tak więc moja dzisiejsza kąpiel dla urody poddała mi świetny pomysł, aby właśnie teraz zabrać się za takie jesienne porządki. Nie jest jeszcze za późno, ani też zbyt wcześnie. W końcu koniec listopada, to już prawie grudzień. Nie sądzę, abym miała na nie czas w grudniu, kiedy przyjdzie pora na świąteczne zakupy i także porządki, z tym że w domu.
Ostatnie półtora tygodnia, jakie już siedzę w domu, co wcale nie jest pocieszające mając na uwadze moją wciąż niebezpieczną infekcję, wiele dało mi do myślenia. Mam całe dnie na to, aby móc spokojnie poukładać swoje myśli. Sprawy, które przy codziennym trybie życia schodzą na plan drugi. 
O tym, że planowane są wielkie zmiany, już wiecie. Pierwszy raz w życiu mam dobry plan na siebie i swoje życie i nie mam zamiaru się poddać. Nigdy w życiu.
Rozpoczynamy owe porządki od rzeczy naprawdę ważnych, ale niestety od czegoś, o czym chyba zapomniałam. Już wyjaśniam. Chodzi o to, żeby zacząć od samego siebie. To, że zmienimy całą resztę świata nie przyniesie nam nic dobrego, jeżeli nie zmienimy na początek tego, co siedzi w nas samych. Swojego podejścia do życia, nastroju, wyeliminowania niektórych cech charakteru, które są rażące, uwypuklenia swoich zalet, bo nie ukrywajmy – czasem o nich zapominamy. Tak naprawdę każdy człowiek ma więcej zalet, niż sam jest w stanie zobaczyć. Szkoda, że większość z nas sama ich nie dostrzega. Tak, do tej części ja też się zaliczam.
Wracając więc do tematu, postanowiłam rozpocząć od drobnych zmian, chociażby w wyglądzie. Wygląd jest naszą wizytówką i zauważcie, że kiedy dobrze wyglądamy, mamy także lepsze samopoczucie, natomiast gdy coś jest nie tak, jesteśmy przygnębieni i szargają nami same negatywne emocje, wówczas widać to na pierwszy rzut oka, chociażby po tym jak mamy ułożone włosy, czy dobrany strój. Powiem szczerze, że moim ulubionym ubiorem w ostatnich tygodniach jest bluza i domowy, ciepły dres. Zgadnijmy wszyscy dlaczego.
Ale koniec tego. Czas porzucić luźny dres i przybrać coś lepszego. Czas porzucić smutek i żal i w końcu zacząć się cieszyć życiem, bo wcale nie jest ono takie złe. A to, że czasem przytrafia nam się coś smutnego, to tylko dlatego, abyśmy potrafili docenić wszystko to co dobre, co może spotyka nas rzadziej, ale dzięki czemu się śmiejemy, odczuwamy radość. Zgodzę się, że jest to niesprawiedliwe, ale...tak już jest. Powinniśmy przyzwyczaić się, że nie zawsze świeci słońce. 
Zaczął przerażać mnie Pesymizm. Mój własny, osobisty Pesymizm, który ciągnie się za mną już od dłuższego czasu starając się jak najlepiej utrudnić mi drogę. Niestety dopiero teraz widzę, że wyrządził zbyt wiele szkód. Żałuję, że wcześniej nie chciałam zobaczyć tego, jak on mnie zniszczył. Zawsze myślałam, że moje pesymistyczne nastawienie jest częścią mojego życia, mnie samej, mojego charakteru, że po prostu taka jestem. Ale przekonałam się, że to wcale nie prawda. Jest ze mną tylko dlatego, że sama zaprosiłam go do swojego życia, że nie powiedziałam mu „odejdź”, kiedy po raz pierwszy zapukał do mych drzwi. Wiem, piszę jak potłuczona jakimiś wymyślnymi metaforami. Ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Nie chcę go już. Nie chcę już być zawsze źle myślącą Maggie, która ma przez to tylko same kłopoty. Mam nadzieję, że Optymizm także tak chętnie przekroczy próg mojego życia i wkrótce wspólnie wyruszymy we wspaniałą, ekscytującą podróż naszej egzystencji. Liczę na to jak na nic innego.
Jest jeszcze coś, co zaczyna mnie coraz bardziej martwić. Sprawa ta została już poruszona podczas wakacji, ale mam wrażenie, jakby wciąż do mnie wracało. Strach. Każdy z nas się czegoś boi, ale obawa przed praktycznie wszystkim, staje się obsesją, grozi paranoją. Tak, Maggie ma jeszcze jeden problem. Za bardzo boi się wszystkiego, co może ją spotkać. Tego także dosyć. Nie można bać się wszystkiego, w końcu można zacząć bać się nawet własnego cienia. Porzucam strach przed wszystkim co nieznane, od teraz zaprzestaję bać się nowego. W końcu na tym polega nasze życie, na zdobywaniu nowych doświadczeń. Co by z nami było, gdyby każdy bał się wkroczyć w nowy rozdział? Gdzie byśmy teraz byli?
Jak widzicie, kąpiel dla urody przynosi czasem wiele nowych, dobrych pomysłów. Uporządkowanie pewnych spraw, pozwala zobaczyć to, co nazywamy swoimi wadami, co sprawia, że nie jesteśmy idealni. Nie chcę być idealna. Ale nie ukrywam, że zależy mi na tym, aby stać się dobrym człowiekiem. Nie zależy mi na tym, żeby wszyscy mnie kochali i uwielbiali. Z niewielkiego doświadczenia, jakie już zdążyłam nabyć, wiem że nie sposób jest sprawić, aby wszyscy się nawzajem lubili. Wiem, że na swojej drodze spotkam jeszcze wiele osób, których sympatii nie zdobędę, być może i takich, którzy będą mnie nienawidzić. Jednak wiem, że spotkam także ludzi, bądź zdołam przekonać do siebie tych, którzy otaczają mnie obecnie, którzy będą mnie lubić, kochać, a przynajmniej szanować. Wiem, że nikt z nas nie jest idealny, każdy ma wady. Mniejsze czy większe, nie ważne. Wszyscy jesteśmy jedynie ludźmi. Wszyscy popełniamy błędy, których potem żałujemy. Ale to właśnie sprawia, że uczymy się jak się zmieniać. Jak zmieniać to, co nie jest prawidłowe. W ten sposób także uczymy się tego, że życie jest zbyt krótkie i nie warto udawać kogoś, kim się nie jest.
Tym oto optymistycznym akcentem, zakończę na dzisiaj.  Dziękuję wszystkim, którzy może nawet nieświadomie nakłonili mnie do tych przemyśleń. Życzę wszystkim wszystkiego dobrego, oby i Wasze jesienne porządki okazały się przydatne.

Pozdrawiam,
Maggie.

wtorek, 20 listopada 2012

Jeden ważny i pamiętny dzień.


Jeden ważny i pamiętny dzień.

Być może i rację miał jakiś mądry człowiek, który dawno, dawno temu powiedział, że błędy uczą nas życia, że to one wskazują nam właściwą drogę, rzucają światło na sprawy, których wcześniej nie zauważaliśmy. A może po prostu nie chcieliśmy zauważać? Nie ważne, liczy się ogól słuszności tezy, że to nasze błędy wskazują nam jak powinniśmy żyć dalej.
Żałuję nadal – nic tego nie zmieni. Już zawsze będę wiedziała jak bardzo zepsułam tą noc. I wiem, że zanim wszyscy mi wybaczą – minie trochę czasu. Już dzisiaj czuję się lepiej. Niewiedza jest błogosławieństwem – także prawda, jednak czasem lepiej dowiedzieć się czegoś wcześniej, niż aby potem uderzyło to w nas ze zdwojoną siłą.
Po raz kolejny potwierdzę, że mówienie o tym co w nas siedzi ma swój sens. Pozwala nam wyjaśnić sprawy, które tylko zalegały w naszych umysłach. Sama wiem, że powiedziałam znacznie więcej niż powinnam, ale w chwili obecnej ważniejsze jest dla mnie to, co usłyszałam. Dziękuję Wam za szczerość, każdemu z osobna, za wyjaśnienie mi rzeczy, jakie były przykre, jakie bolały i  raniły, jakie ja zadawałam. Dziękuję i przysięgam, że coś z tym zrobię. Ostatnia noc pokazała mi, że muszę coś zmienić. Nic nie stracę podejmując zmianę, a mogę wiele zyskać z powrotem. Domyślam się, że utraciłam coś, co było bardzo ważne. I zrobię wszystko, żeby to odzyskać.


 "[...] i pomyśl o długim łańcuchu złotych czy żelaznych ogniw, cierni czy kwiatów, które by nigdy ciebie nie oplątały, gdyby nie było jakiegoś jednego ważnego i pamiętnego dnia w twoim życiu." – Charles Dickens „Wielkie nadzieje”

Myśl, jaką znalazłam na pierwszej stronie książki „Jeden dzień”, swoją drogą – polecam.

J.(zmienię jeśli chcesz, zastąpię)...Tobie najbardziej na świecie dziękuję, że w końcu otworzyłaś mi oczy. Wiem, że jak jeszcze raz przeproszę to mnie tak trzepniesz, że się nie pozbieram – powstrzymam się. Wiem też, że teraz same słowa nie wystarczą, potrzeba prawdziwych, szczerych czynów. Obietnice także na nic się nie zdadzą, ale mogę przysiąc jedno: będę się starać. Jak najlepiej potrafię, zrobię wszystko aby z powrotem było jak dawniej. Ja się zmienię, naprawdę ostatnie wydarzenia nie przeszły obok mnie obojętnie, zostawiły we mnie ślad. Mam przeczucie, że teraz jeśli kiedykolwiek jeszcze będę miała zrobić coś, czego nie powinnam, to wtedy przypomni mi się nasza wczorajsza rozmowa. Wiem, że bardzo Cię zawiodłam, nie chcę się usprawiedliwiać, nie ma dla mnie usprawiedliwienia, ale ja naprawdę od dłuższego czasu nie wiedziałam co robię i dlaczego. Może to głupie wytłumaczenie, ale naprawdę zaślepiłam się w niewłaściwy punkt, obie wiemy o jakim punkcie mówimy. Wystarczyły trzy lata, aby jeden punkt to zmienił. Wiem, że to przez to i, że to tylko i wyłącznie moja wina. Ty próbowałaś mnie nakierować, to ja okazałam się za mało bystra aby to dostrzec. Teraz żałuję, trzeba było szerzej otworzyć oczy, może by nie doszło teraz do takiej sytuacji, mam nadzieję, że obie doskonale wiemy co mam na myśli. Ja na razie sobie nie wybaczę, nigdy sobie nie wybaczę, nawet jeśli kiedyś Ty mi wybaczysz, ale chcę żebyś wiedziała jedno – dalej pozostajesz dla mnie przyjaciółką, nie mogę Cię stracić...


Margo...wiesz, że spędzenie jednego dnia w samotności naprawdę jest dobre? Cały dzień dzisiaj oglądałam „Gotowe na wszystko” i myślałam. I wymyśliłam. Poukładałam sobie wszystko, naprawdę trochę lepiej się już czuję, pomijając mojego siniaka na nosie ehkem, gorączkę, ból głowy i wciąż lekkie zawirowanie, to czuję się lepiej. Nie do końca, ale lepiej niż wczoraj. Dziękuję Ci za dobrą radę, jestem Ci winna przeprosiny i...jeśli jeszcze raz kiedykolwiek nie będę słuchać, albo coś w tym rodzaju – trzepnij mnie. Pamiętaj, na mojej etykietce widnieje „Przed użyciem – wstrząśnij.” Dziękuję, że mimo wszystko i tak zawsze mnie wysłuchujesz, chociaż to musi być doprawdy traumatyczne. Ja obiecuję poprawę. Naprawdę coś we mnie się obudziło, nie zaprzepaszczę tego. Naprawdę cieszę się, że tydzień temu przyjechałaś, i dziękuję za sesję – zdjęcia są udane, no może nie wszystkie, ale nawet jedno z nich widnieje w nagłówku.

Alen, masz rację. Dostałam prawdziwego kopa w dupę i chęć cofnięcia czasu byłaby tylko głupotą. I chociaż naprawdę żałuję wszystkiego co zrobiłam w sobotnią noc, to teraz mnie olśniło, dlatego jesteś genialny, otóż – to jest ten jeden ważny i pamiętny dzień w moim życiu, no dobrze, może nie do końca pamiętny, ale w skutkach – nigdy go nie zapomnę. Stanę się lepszym człowiekiem, przynajmniej tak myślę. Tobie mogę obiecać, że więcej nie będę się nad sobą użalać, to tylko wprowadza mnie w kłopoty i wszystko psuje. Trzymam jutro za Ciebie kciuki, zdaj chociaż Ty – należy Ci się.

Po przemowie.
Pewnie jutro coś dopiszę albo napiszę coś nowego, ale na dzień dzisiejszy – to tyle. Więcej nie dam rady, boli mnie głowa.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Gdzieś, za zasłoną.



 Gdzieś, za zasłoną

Maggie Emma Jones, tak się teraz będę nazywać. Nie będzie tu mojego prawdziwego imienia, wybaczcie. Chcę pozostać anonimowa. Innym razem wyjaśnię Wam kim właściwie jest Maggie Emma.

19 listopada 2012

W dosłownym znaczeniu tego słowa...za zasłoną.
Chciałabym w tej chwili schować się najlepiej za taką żelazną zasłoną. Jest mi wstyd. Jest mi tak cholernie wstyd, że aż boli.
Ale co w tej chwili jest najgorsze? Że zawiodłam. ZAWIODŁAM w dosłownym znaczeniu tego słowa. Nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Zawiodłam osobę, która jest dla mnie bardzo ważna, nawet najważniejsza. Bo najgorszym ze wszystkich zawodów, jest zawiedzenie przyjaciół. Ja właśnie tego dokonałam. Proszę Cię, powiedz, że chociaż wierzysz mi na słowo, że żałuję, że naprawdę nie chciałam tego, że bardzo bardzo Cię przepraszam, i że kiedy sobie wszystko wyjaśnimy w cztery oczy, to wtedy uwierzysz mi, że obiecuję poprawę. Proszę, wiesz ile dla mnie znaczysz i wiesz jak ja Ci dziękuję, że wciąż jeszcze ze mną jesteś. Po tym wszystkim co robię, mogłabyś już dawno mnie zostawić, zerwać ze mną kontakt. Ale jesteś. Dziękuję, Kochana ; *

18 listopada 2012 (fragmenty kursywą.)

Są takie noce, kiedy łzy same płyną po policzkach, wówczas i słowa same leją się na papier. Jest 5:18. Pogięło mnie, żeby pisać o tej porze. Nie chcę i chcę jednocześnie wiedzieć, ile dzisiejszego wieczoru popełniłam błędów. Jest ich chyba nawet zbyt wiele, żeby można je wszystkie spamiętać. Niewiele pamiętam – dopadła mnie prawdziwa amnezja spowodowana zbyt dużą dawką alkoholu. Przysięgam, więcej nie tknę nawet kropelki. Nie wiem dlaczego straciłam kontrolę, przecież ja, ja nigdy nie chciałam stracić kontroli. Czemu to zrobiłam? Czemu popełniam tyle błędów? Dlaczego nie widzę ich sama, a za każdym razem ktoś musi mi je wskazać? Żałuję. Tak bardzo żałuję, że każda jedna myśl w mojej głowie gryzie się. Moja dusza się gryzie. Jest chora. Chora przez zawód, jaki sprawiłam, przez ból, przez własną głupotę, przez szczerość. Na pewno padło z mych ust wiele słów, które nigdy nie powinny wypłynąć na powierzchnię. Na pewno zrobiłam coś, że kiedy się dowiem co to było, na pewno będę żałować, a już z pewnością mogłam tym zranić innych. Oh! Jak to cholernie boli. Sama myśl o tym, że mogłam kogoś zranić. Nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić. Nie lubię krzywdzić ludzi. A już w szczególności tych, których kocham. A właśnie to zrobiłam. Jaki sens ma robić coś, czego się nienawidzi? Jaki?! Moje poczucie winy mnie przerasta. Wszystko leci mi z rąk, wychodzę na ulicę i nie wiem w którą mam iść stronę.
Witaj bezsenności, bo z pewnością mam problemy ze snem. Ze spokojnym snem. To co miało miejsce dzisiejszej nocy na pewno nie przejdzie obok mnie obojętnie. Odbije się na moim życiu, na mej psychice i na relacjach z innymi. Będę nudna jak kolejny raz powtórzę, że żałuję i, że naprawdę nie chciałam. Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Jeszcze nigdy tak bardzo i tak szczerze nikogo nie przepraszałam.
Zastanawiam się teraz nad tym, czy warto mówić o tym, co siedzi gdzieś głęboko w nas, ale albo się boi albo nie chce z jakiś powodów wyjść, ukazać się całemu światu.  Dzisiaj wiem, że warto. Prawda jest niekiedy bolesna, ale dzięki niej wiemy jaki mamy grunt pod nogami. Na przykład ja wiem dzisiaj, że mam bardzo cienki lód, wiem że teraz każdy fałszywy ruch, może spowodować, że będę się kąpać w lodowatej wodzie, że to mnie zabije.
Nasze czyny, mają swoje konsekwencje. Dzisiejszy dzień, właściwie wieczór, podaje mi tę tezę na tacy. Wiem, że konsekwencje bywają przykre i wiem, że sama takie poniosę. Wiem też, że właśnie zepsułam dzień, jaki miał być najpiękniejszy w Jej życiu. W życiu mojej przyjaciółki, której obiecałam, że będzie idealnie. Nie było – przeze mnie. I chociaż mi o tym teraz nikt nie mówi, to wiem, że wcale nie jest w porządku, że jest na mnie zła, że nigdy mi tego nie wybaczy...Słowo „przepraszam” chyba nie wystarczy...
Tak, to słowo na „p” już nie wystarczy. Teraz oprócz prostego „przepraszam” muszę zrobić coś, pokazać, że słowo „przepraszam” nie ma tylko ładnego dźwięku, ale ma także piękny wygląd, szczery.
Zbyt wiele słów padło z mych ust, wiem to...wiem, że kiedy dowiem się co powiedziałam, to będzie mi wstyd jeszcze bardziej niż w tej chwili. Chociaż, już teraz wiem, że to co zrobiłam było okropne. Naprawdę serce mi się samo kroi, nie wiem jak będę mogła spojrzeć w oczy.
Naprawdę czuję się z tym okropnie, po prostu strasznie. Wiem, że się powtarzam, ale w chwili obecnej nie czuję niczego innego. Jak napisałam wyżej, moje poczucie winy mnie przerasta. Nie wiem co się wokół mnie dzieje. Ciągle analizuję to, co pamiętam, im dłużej to robię, tym kopię pod sobą coraz głębszy dołek. Wpadłam do niego.
Muszę robić coś, żeby odpokutować swoje grzechy.
Nie chcę się usprawiedliwiać, bo wiem że nic mnie nie usprawiedliwia, ale naprawdę czuję, że mam rozdarte serce, duszę i umysł na miliardy kawałeczków.
Chciałabym przeżyć kiedyś jeden dzień. Taki jeden piękny dzień, aby w jego ciągu wszystko było idealne. Wtedy wszystko bym naprawiła. Sprawiłabym, że moi bliscy, ci którzy są nieszczęśliwi, poczuliby się szczęśliwi, a tym których ranię, sama bym opatrzyła blizny i sznyty jakie zostawiam. Wszyscy byliby szczęśliwi, ja też byłabym wtedy szczęśliwa. Chociaż w jakimś stopniu. Ale szczęśliwsza niż teraz, kiedy wiem że tak cholernie wszystko zawaliłam.
Mawiają, że co się stało, to się nie odstanie. Ale ja tak bardzo chciałabym cofnąć czas...
Przepraszam...
Chciałabym iść teraz spać, ale chyba nie usnę. Nie mogę. Dziękuję, że mimo wszystko byliście przy mnie, musiałam być okropna, a wy i tak byliście. Jesteście wspaniali, wszyscy, ale to ja zawalam po całej linii.
Czuję się strasznie, muszę wszystko wyjaśnić. Może wtedy sama poczuję się lepiej?


but
I never wanted to hurt you, I know, time has taught me to treat those I love as she wants to be loved, I have a lesson.